Miałam na studiach kolegę, który pracował w sklepie z whisky. Kolegę, który lubił i znał się na whisky. Do tego stopnia, że kolekcja, którą trzymał w swoim studenckim mieszkaniu była warta ponad dziesięć tysięcy funtów. Przy okazji zalegał z czynszem kumplom, z którymi wynajmował mieszkanie. Kiedy po kilku miesiącach w Glasgow kupowałam pierwszy raz whisky do przywiezienia w prezencie do Polski, kolega polecił mi właśnie Clynelisha.
Do kupienia: |